Historia miasta

Andrychowskie precedensy – czyli o tym, jak 250 lat temu miasto urządzano

Edykt królewski JKM Stanisława Augusta Poniatowskiego z 24 października 1767 roku dał podstawę prawną do urządzenia miasta Andrychowa. Natomiast, dokumentem wprowadzającym postanowienia królewskie w życie był przywilej ówczesnego właściciela dóbr Stanisława Ankwicza z 8 maja 1768 roku.

Dla tych, którym dane było żyć w tamtym czasie, musiało to być ciekawe doświadczenie… przyglądać się „urządzaniu miasta”.
Dokument królewski nakazując Ankwiczowi w dobrach andrychowskich „miasto na kształt innych koronnych miast lokować”, dawał mu do wyboru trzy opcje:
1. ulokowanie miasta w całkiem nowym miejscu;
2. przekształcenie wsi Andrychów w miasto Andrychów.
Stanisław Ankwicz, prawdopodobnie powodowany troską o własne interesy, wybrał trzeci wariant. Ze wsi Andrychów „wykroił” niewielki obszar gruntów wraz z zabudowaniami i obdarował je prawami miejskimi.
Wcielenie w życie tej koncepcji miało swoje konsekwencje. Od 1768 roku przez kolejne niemal 120 lat egzystowały obok siebie miasto Andrychów i wieś Andrychów.
Za kuriozalny można uznać fakt, że wieś przewyższała miasto pod każdym względem: powierzchni, liczby mieszkańców, ilości chałup. Przysłowiowe „cztery domy, trzy ulice” (plus pałac i kościół, oczywiście) – to właśnie było nowe miasto. Można je było obejść piechotą w parę chwil. Z trzech stron świata otaczały go tereny wsi Andrychów, od zachodu granicą była Wieprzówka.
Pewnie z czasem sam Ankwicz przekonał się, że przyjęte przez niego rozwiązanie było pętlą na szyi miejskiego organizmu. Takie a nie inne usytuowanie stanowiło zarzewie sporów terytorialnych, a także blokowało wszelki rozwój. Przez dobrych parędziesiąt lat nie ustawały miejsko-wiejskie wojenki.

Jak wyglądał Andrychów Ankwicza? Tego nie wie nikt. Obrazów nie zapisały ani migawki aparatów fotograficznych, ani pędzle artystów malarzy. Andrychów, jaki znamy (ściślej jego centrum) będzie powstawał dopiero po 1893 roku.
Bo „wielki pożar”, który wtedy wybuchł, prawie doszczętnie strawił drewnianą zabudowę Rynku. Mimo to, spróbujmy sobie wyobrazić andrychowskie city z początków lokacji.
Ci, którzy lubią fantazjować i którzy umieją przeliczać pręty andrychowskie na metry, z łatwością przełożą sobie słowa znalezione w „Studium historyczno-urbanistycznym” Andrzeja Krupińskiego na obrazy przeszłości. Mamy rok 1768. Przypuszczalnie wtedy zaczęto dokonywać nowego podziału parcel budowlanych w obrębie tworzącego się miasta.
„Tak więc przy Rynku i głównych ulicach zwiększono ich ilość ustalając ich maksymalną szerokość i długość zgodną z wielkością poszczególnych bloków zabudowy. Wtedy też jako podstawową jednostkę miary przyjęto „pręt andrychowski”. Wynosił on ok. 10 m. Działki miały zapewne od 1 do 2 prętów szerokości i do 4 prętów długości, przy czym każda z nich zwrócona była krótszym bokiem do rynku, placu czy ulicy, i tu właśnie zawsze wznoszony był budynek mieszkalny. W okresie pierwszych kilkudziesięciu lat istnienia miasta, domy andrychowskich mieszczan były z reguły drewniane, często z podcieniami wspartymi na drewnianych słupach od frontu, stawiane zazwyczaj w układzie kalenicowym. Miały ściany stawiane na zrąb, wysokie, czterospadowe dachy, a przy tym ozdobne futryny otworów wejściowych, które zamykał łuk pełny i ramy okien. Podcienia, podobnie jak w innych miasteczkach, miały przede wszystkim służyć do zabezpieczania przed deszczem towarów, którymi wielu z tutejszych rzemieślników handlowało. Na tyłach budynków znajdowały się budynki gospodarcze oraz niewielkie ogródki i sady.”

Król nakazał „urządzić miasto” więc trzeba było się zabrać do roboty. Należało zbudować całą machinę administracyjną. Nie mogło zabraknąć magistratu z burmistrzem na czele oraz rady miejskiej, władnej do wydawania uchwał. Pojawiło się sądownictwo.
Wiemy, że mieszczanie i przedmieszczanie nie żyli ze sobą w zgodzie. Sąd radziecki miał pełne ręce roboty.
W dokumencie królewskim jest też mowa o sądzie asesorskim. Mieszczanie mogli odwoływać się do niego w przypadku, gdyby przywileje lokacyjne były łamane przez właścicieli Andrychowa.

Na początku było prawo… Potem wytyczanie granic miasta, działek pod zabudowę, budowanie administracji, zmiany w architekturze i infrastrukturze.
Niepodobna wspominać pierwsze lata istnienia Andrychowa pomijając jego mieszkańców. Przecież miasto… to ludzie.
Najstarsze dane, jakie przytacza prof. M. Kulczykowski, pochodzą z 1780 roku. Andrychów od ponad dekady jest miastem, liczy 75 domów i 598 mieszkańców. Łatwo policzyć, że to prawie czterokrotnie mniej niż mieszkańców Wieprza, który liczył wtedy ponad 2500 osób, również zdecydowanie mniej niż liczyła wieś Andrychów (1900 osób).
W znakomitej większości ludność tych 75 chałup, wyodrębnionych z terenu wsi Andrychów, była chałupnikami lub komornikami. Inteligencja całego Andrychowa liczyła tyle, co palce jednej ręki: księdza i czterech urzędników. Rzemieślników też nie było wielu. „W 1775 roku w mieście pracowało 6 szewców, 7 drelicharzy i tkaczy, 3 sukienników, 3 kowali, 2 piekarzy, 2 garncarzy, 2 murarzy, 1 krawiec, garbarz, rymarz, stolarz, ślusarz, farbiarz, maglarz i 6 innych rzemieślników. Sferę kupiecką reprezentowało 7 karczmarzy oraz pięciu kupców i kramarzy” (M. Kulczykowski – „Dwa wieki miasta Andrychowa”).
Trzeba było parę dekad, by wszystkie te liczby się zdezaktualizowały, a nowa klasa społeczna – mieszczaństwo – urosła w siłę.
O mieszkańcach Andrychowa z początków lokacji wiemy, że stanowili jednolitą grupę pod względem narodowościowym i wyznaniowym.
Kolejny spis, z 1799 roku, wykazał pojawienie się w Andrychowie dziewięciu rodzin żydowskich. Niewielka, 37-osobowa społeczność, stanowiła zaledwie 1,5% ogółu liczby mieszkańców. W połowie XIX w., gdy bawełna zdetronizuje len i wraz z nią do Andrychowa napływać będą żydowscy przedsiębiorcy, liczebność tej grupy wzrośnie do 17%. W jej rękach skupi się też gospodarcze życie miasta.
Ze wszystkich dostępnych statystyk demograficznych wynika, że w XVIII i XIX-wiecznym Andrychowie dominowały kobiety. Z prostych przyczyn. Mężczyźni albo wojowali, albo tułali się po świecie za chlebem.

Każda lokacja miasta wiązała się z szerszym otwarciem drzwi biznesowi oraz formowaniem się mieszczaństwa, nowej klasy społecznej. W tym miejscu musimy wspomnieć o andrychowskim precedensie. Na długo przed uzyskaniem praw miejskich, we wsi Andrychów istniała grupa mieszkańców niezwiązana z rolnictwem i niepodlegająca obowiązkom pańszczyźnianym. Grupa ta uprawiała zawody miejskie i opłacała czynsz na rzecz właściciela dóbr. Cechy rzemieślnicze też nie czekały na nastanie 1767 roku. Rzemieślnicy, dzięki edyktowi króla Augusta III, zaczęli się zrzeszać 26 lat wcześniej. Najpierw stolarze, kowale, stelmachowie i ślusarze, potem kolejni.
Tworzenie się cechów we wsiach wcale nie było normą. Andrychów stanowił ewenement.

Znaczenie handlowe Andrychowa bardziej przypominało ustrój miejski niż wieś pańszczyźnianą, bo już w 1750 roku (a więc 17 lat przed lokacją miasta) wieś Andrychów otrzymała przywilej królewski na cotygodniowe targi. I to też był precedens.
Do Andrychowa zjeżdżało na cotygodniowe targi pół Galicji. Po co?
Jedni, aby zbyć przędzę lnianą, zapotrzebowanie na którą w okolicy było ogromne, inni, aby nabyć tutejsze płótna. Przy okazji handlowano wyrobami rozmaitych rzemieślników. Ruch w interesie panował że hej.
W 1767 roku Stanisław August Poniatowski otworzył nowemu miastu biznesowe wrota jeszcze szerzej. Do cotygodniowych targów dorzucił dwanaście jarmarków w ciągu roku. To budowało prestiż miasta. Miasta starsze i większe nie miały prawa do tylu jarmarków. A Andrychów je miał!
Jarmark! Cóż to było za wydarzenie! Dzieci nie szły do szkoły. W zajazdach trudno było o miejsce do spania, a w gospodach wódka lała się strumieniami. Na jarmarczny misz masz składał się nie tylko handel, ale także życie towarzyskie oraz imprezy kulturalne.

Nie od razu Kraków zbudowano i nie tylko Ankwiczowi Andrychów zawdzięcza prawa miejskie. Albowiem nie byle jaki argument do pertraktacji z JKMością dali do ręki swojemu dziedzicowi tutejsi tkacze. Tych prostych, niepiśmiennych chłopów pańszczyźnianych możemy uznać za prekursorów budowy przemysłowego znaczenia andrychowszczyzny. Tkacki przemysł domowy dostarczał na rynek krajowy i zagraniczny wyroby doskonałej jakości. Rozprowadzali je andrychowscy kupcy, których talent i zmysł handlowy sławiły wydawane wówczas książki, śpiewane piosenki.
O dobroci obrusów i drelichów z tutejszych manufaktur wspomniała także JKMość w akcie lokacyjnym. Łaską naszą Królewską dopomóc chcemy – oznajmił król. I wymyślił, jak mógł wymyślić najlepiej, że najefektywniejszą formą pomocy miastu i jego wykazującym się imponującą przedsiębiorczością mieszkańcom, będzie nadanie praw miejskich.
I uczynił to 24 października 1767 roku.
-Nareszcie! – można by rzec. Bo sąsiednie Kęty korzystały z praw miejskich od 1277 roku, Zator – stolica księstwa od 1292, a Wadowice od roku 1430.

Jadwiga Janus

Zapraszamy do obejrzenia historycznych dokumentów!